opis filmu

Rok 1944.
Dwa okopy.
Dwóch żołnierzy na polu bitwy.
Polak i Niemiec.
Spotykają się przy jednym stole w Wielkanoc.

Film opowiadający historię polskiego żołnierza, który według rozkazu miał wysadzić wrogie jednostki. Nie wszystko poszło zgodnie z planem - jeden Niemiec pozostał przy życiu. Bohaterowie zostają sami w swoich okopach, zastanawiając się co planuje wróg. Niemiec nie ma amunicji, Polak jest ranny po wybuchu. Wiedząc, że jutro będzie Wielkanoc, polski żołnierz wymyśla podstęp i wprowadza go w życie. Wrogowie spotykają się następnego dnia przy jednym stole.

pokaz filmu Wielkanoc (17.04.2011r.)





W końcu po póltora roku walki z postprodukcją (film ukończyliśmy w grudniu 2010), oraz po kilku miesiącach wysyłania filmu na konkursy, zapraszamy wszystkich na oficjalny pokaz filmu WIELKANOC w Warszawie (CK łowicka) 17 kwietnia 2011 o godzinie 17.00. Podczas pokazu zobaczymy też inne produkcje Zespołu Filmowego Aberracja, a zwieńczeniem pokazu będzie projekcja "Wielkanocy". Po projekcji będzie można spotkać się ze wszystkimi twórcami, oraz wziąć udział w "bankiecie" (poczęstunku).

Ukończyliśmy film. Jak do tego doszło?

Fakt, że postprodukcja trwała tak długo nie napawa nas dumą :) ale napewno możemy powiedzieć, że wyciągneliśmy z tego filmu co się dało. Teraz ma kształt do którego dążyliśmy.

Przebieg postprodukcji:
1. Po zakończeniu AFiTu, nie mogliśmy pozwolić aby film istniał w formie niedopracowanej. Pierwsze ruchy, które poczyniliśmy były związane z montażem. Skracaliśmy, cieliśmy, przesuwaliśmy. Podmieniliśmy pliki DV na format HD, aby pracować już na wysokiej rozdzielczości.
2. Po długich szlifach montażowych uzyskaliśmy wersję finalną (3 minuty krótszą, dynamiczną i z poprawionym zakończeniem). Czas na udźwiękowienie i korekcję kolorów. Nie spodziewaliśmy, się jak ciężko o dobrego dźwiękowca czy człowieka od korekcji kolorów, który miałby czas poświęcić się naszemu projektowi. Poszukiwania, kolejni specjaliści . . przez prawie pół roku nei ruszylismy z miejsca.
3. W końcu w lutym 2010r. do ekipy dołączyły: dźwiękowczyni Laura A. Prochot, oraz kompozytorka Zuzanna Falkowska. Prace dźwiękowe miały ruszyć pełną parą. Laura walczyła o dźwięk, Zuzia pisała partytury i szukała muzyków. Michał wraz z Tomkiem Suski robili korekcję kolorów. Wszystko z wolna kierowało nas do upragnionego celu.

Nie mozna powiedzieć, że było lekko - głównie walczyliśmy z elektroniką. Przechodzenie z różnych programów montażowych było koszmarem - dochodziło nawet do ręcznego (kartka i długopis) przepisywania całego filmu (timecody), aby od nowa złożyć go w innym programie. Podobnie było z dźwiękiem. Zmiana komputerów, czy przeskoczenie z domowych warunków do profesjonalnego studia (tu dziękujemy za wsparcie Studiu M.R.Sound) rodziło problemy w synchronizacji ścieżek i odczycie plików.

Podsumowując postprodukcja była dla nas jak walka z wiatrakami, ale w przeciwieństwie do Don Kichota, wygraliśmy :) Efekty naszej pracy można było już zobaczyć m.in. na festiwalu Filmoffo 6 czy na festiwalu w Groningen w Holandii. Teraz zapraszamy na pokaz w Warszawie (CK Łowicka) 17.04.2011r. godz. 17, odbędzie się też pokaz związany z 20-leciem istnienia AFiTu 29 kwietnia (piątek przed „majówką”) godz. 19.00 w Klubie Radio Luxemburg przy ul. Grójeckiej 67 w Warszawie.

Zapraszamy wszystkich serdecznie!

Przedpremiera na zakończeniu AFiT'u



Po nieprzespanych nocach, szybkim montażu, udźwiękawianiu filmu na własną rękę, ekspresowemu nałożeniu filtrów kolorystycznych i złożeniu niezbędnych metryk i papierów, zdążylimy oddać film na zaliczenie dyplomu. Nieprzekraczalny termin 10-ego czerwca dosłownie na dawał nam spać:) W tym też dniu oddaliśmy kasetę z Wielkanocą.
20 czerwca, w sobotę mielimy obronę. Ja oczywiście Sztuki Operatorskiej, Leszek Reżyserii.
Obydwaj w garniturach. Jeden bardziej zestresowany od drugiego. Słysząc zza drzwi dźwięki naszego filmu, oglądanego przez komisję, powtarzaliśmy Historię Filmu.
Na pierwszy ogień poszedł reżyser:)
Bo jak wiadomo - jak coś poszło źle, to w końcu jego film i to jego wina.
Długo go nie było. Wychodzi!..

Dostał ocenę CELUJĄCĄ!
Ah, czyli wszystko dobrze - można zatem mówić, że to nasz wspólny film :)

Przyszła kolej na mnie. Sztuka operatorska - prościzna. Gorzej było z pytaniem z Historii Filmu.
Z radością przyjąłem wiadomość, że również otrzymałem CELUJĄCY.


22 czerwca, o godz 21.00., w kinie Wisła dbyło się zakończenie AFiT'u. Uczniowie, wykładowcy, absolwenci, znajomi, rodziny... Mnóstwo ludzi. Do tego duża sala kinowa, garnitury, suknie, migające flashe :) - prawie jak rozdanie Oscarów.



Pierwszy raz mogliśmy obejrzeć nasze dziło na "przewielkim" ekranie.
Można uznać ten pokaz za pewnego rodzaju rozeznanie w Opinii Publicznej.

Parę zdjęć z zakończenia w galerii, zapraszamy.

Aktualnie zabieramy się za ostatnie poprawki w filmie. Popiech, aby zdążyć w terminie wyznaczonym przez szkołę, nie pozwolił nam wystarczająco dopracować go w postprodukcji.
Film podobał się tak bardzo, że prezes AFiT'u zgodzili się na dostarczenie w pełni wykończonej i dopracowanej wersji do września.
Teraz czeka nas minimalne skrócenie filmu (trwa 21 minut), porządna korekcja kolorów i nakładanie filtrów, oraz profesjonalne udźwiękowienie.
W między czasie będziemy szykować making of, aby finalnie stworzyć dvd z filmem.

"WIelkanoc" tuż tuż ... :):)

Michał W.



Przygotowania (09.2008-15.05.2009r)

Pomysł na film pojawił się już rok temu (w 2008r)
Leszek Hendzel (autor scenariusza i reżyser oraz producent filmu) spisał pierwszą wersję scenariusza w październiku 2008. Zdjęcia, z powodu pogody, planowaliśmy i tak dopiero na kwiecień 2009, więc nie było pośpiechu. Powoli klarowała się całość fabuły. Przez kolejne miesiące dopracowywaliśmy pomysł oraz szukaliśmy pleneru odpowiedniego do tego typu filmu - w scenariuszu Leszek napisał "pustynia".
Na początku roku 2009 Leszek obejrzał Pustynię Błędowską i złożył odpowiednie podania z prośbą o zgodę na kręcenie tam filmu. Ja w tym czasie głowiłem się nad kamerą i sprzętem: czy Sony, czy Panasonic, a może w ogóle aparat fotograficzny Canon 5D MKII.
Zgody na nagrywanie na Błędowskiej odmówiono.
Na jednym ze spotkań stwierdziłem, że na pewno są w pobliżu Warszawy jakieś piaski, wydmy, które można wykorzystać. Znalazłem Grochalskie Piachy - okazały się tym, o czym marzyliśmy: czysty piach, przestrzeń, pagórki i doły.
Leszek rozpoczął walkę z podaniami i zgodami, od wojska po leśnictwo i urząd infrastruktury.
Jeśli chodzi o aktorów, reżyser od początku wiedział, kto zagra Polaka - miał być to Przemysław Kazusek ze Szkoły Aktorskiej Machulskich. Nie wiadomo było, kto zagra Niemca, poszukiwania trwały. Niestety u Machulskich nie było nikogo odpowiedniego. Raptem, dzwoniąc z ogłoszenia powieszonego w Akademii Teatralnej w Warszawie, znalazł się ten, którego szukaliśmy - Mateusz Rusin.
Aktorzy skompletowani, plener na oku, scenariusz prawie gotowy.
Rozpoczęliśmy cotygodniowe próby aktorskie, omawianie i pisanie dialogu, który wciąż się zmieniał oraz obmyślanie całej produkcji.
Zadaniem domowym było oglądanie filmów wojennych, a zwłaszcza naszej inspiracji: "Szeregowca Rayana".
Leszek załatwiał sprawy rekwizytów i kostiumów z łódzkiego magazynu filmowego oraz od pasjonaty, byłego wojskowego, który udostępnił prawdziwą broń i rekwizyty. Ja w tym czasie dowiadywałem się o kamery, przystawki 35mm, rysowałem storyboard, załatwiałem agregat i organizowałem resztę ekipy.
Tydzień przed nagrywaniem, w wirze pracy i walki żeby wszystko przygotować, do zespołu dołączyła charakteryzatorka: Dominika Renes. Odbyły się próby charakteryzacji i dokonano niezbędnych zakupów.
W niedzielę 10.05.09r. Leszek zmienił część scenariusza i cały dialog - taką wersję można zobaczyć w filmie.
Został niecały tydzień... coraz mniej czasu. Zamawianie rekwizytów, wyprawy do Łodzi po stroje, zakupy, planowanie...
Do ekipy dołączyła Kasia Romańczuk - kierownik planu. Miał też pojawić się dźwiękowiec do nagrania dialogu.
Wszystko prawie gotowe.
Czwartek wieczór, 14.05.09r., chaos, jeżdżenie i przywożenie. Szykowanie.
Michał: agregat, przystawka do kamery, kable i sprzęty, mikrofony z Afitu.
Leszek: rekwizyty, grające jedzenie, plan pracy..
Kasia: niezbędne zakupy, pomoc przy szykowaniu.
Dominika: sprawy charakteryzacji.
Jeszcze do 3 nad ranem robiłem "łapki" do kamery, aby można było ją prowadzić z ręki/ramienia.

Michał Wiśniowski (autor zdjęć oraz drugi producent filmu)

Dzień I (15.05.09r.) pt. Polski żołnierz

Noc była krótka.
Wczesne wstawanie i walka z pakowaniem całego sprzętu i 5-osobowej ekipy (reżyser, operator, aktorzy i kierownik planu) w dwa samochody zakończyły się sukcesem. Po napełnieniu samochodów i agregatu paliwem wyruszyliśmy.
Droga do Starych Grochali, z powodu korków, trwała ponad godzinę.
Pogoda zapowiadała się cudownie - czyste niebo, słoneczko grzało.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, znaleźliśmy małą ścieżkę leśną prowadzącą wprost do "naszej pustyni" i "naszych okopów". Razem z Leszkiem, widząc tę wspaniałą piaskową przestrzeń, poczuliśmy energię i siłę tworzenia. Pomimo nieprzespanej nocy mogliśmy biegać po piasku i cieszyć się plenerem, jaki zdobyliśmy.
Podczas gdy nasza kierownik planu spała w samochodzie, my - dzielne chłopaki, biegaliśmy boso i przygotowywaliśmy worki z piachem. Oznaczało to wypełnienie tych worków i poukładanie ich jak w okopie. Nikt nie spodziewał się, ile może ważyć trochę piachu w worku :)
Scenografię rozkładał Leszek, ja w tym czasie organizowałem sprawy kabli, podglądu, prądu, dźwięku i (najważniejsze!) kamery (sony z5 z przystawką Letus 35 Extreme i obiektywami Nikona 28,50 oraz 85mm).
Koło południa przyjechała Dominika i rozpoczęła się charakteryzacja Przemka, grającego polskiego żołnierza.
Ten dzień mieliśmy przeznaczony na nagranie wszystkich scen w okopie Polaka.
Około godziny 13. rozpoczęliśmy zdjęcia. Kasia - kierownik planu, dbała o dokumentację ujęć i klaps oraz ogólny nadzór całej produkcji.
Mateusz, który tego dnia nie musiał grać, pomógł jako oświetleniowiec i pracował z blendą.
Leszek, jak przystało na reżysera, rozsiadł się przed swoim wielkim ekranem podglądu, nakrył się czarną płachtą i wydawał komendy:
"- kamera! kamera! Michał gotowy? Akcja!
Hej, nic nie widzę! Nie mam podglądu! A - już mam, to akcja!" :)
Na pustyni zrobiło się piekielnie gorąco. Dziwię się, że nie potopiły nam się czarne kable. Z powodu słońca musiałem pracować za kamerą jak pradawni fotograficy, czyli pod płachtą :), bo inaczej nie widziałem ekranu podglądowego.
Wszystko szło bardzo dobrze, słońce zmierzało ku zachodowi.
Nie mogę powiedzieć, że wyrobiliśmy się w czasie, bo ostatnie sceny były kręcone w pośpiechu i w pogoni za światełkiem, ale zadowoleni i zmęczeni zakończyliśmy pierwszy dzień.
Spakowaliśmy cały sprzęt i ruszyliśmy do zarezerwowanych w Kazuniu Bielany kwater.
Gdy już się rozgościliśmy, usiedliśmy przy pizzy i obejrzeliśmy zdjęcia z tego dnia i cały nagrany materiał.
Szczęśliwi i wyczerpani poszliśmy spać.

Michał Wiśniowski

Dzień II (16.05.09r) pt. Dialog

Wstawanie o poranku było koszmarne, ale jakoś się udało. Ja z Kasią podjechaliśmy po prowiant na śniadanie, chłopaki szykowali sprzęt i rekwizyty.
Niestety - pogoda zapowiadała się beznadziejnie. Całkowite zachmurzenie.
Spoglądaliśmy ze strachem w niebo. Na ten dzień zaplanowaliśmy sceny dialogowe.
Podobnie jak dnia poprzedniego, rozłożyliśmy stanowisko filmowe, agregat, podgląd i inne rzeczy.
Dominika przyjechała z Warszawy, przywożąc Przemka Jaczewskiego - dźwiękowca oraz dwa zaległe rekwizyty - zegarki dla bohaterów.
Ustawiliśmy scenografię do dialogu, zjedliśmy śniadanie, odbyła się charakteryzacja.
Próba dźwięku, próba aktorska, kamera ustawiona, akcja!
Hm... czy ja poczułem jakieś krople na czole?
Zaczęła się ulewa. W biegu zakryliśmy cały sprzęt foliami, agregat, kamerę bluzą, kurtką, folią i jeszcze jedną folią..
Lało. Z kręcenia nici.
Zarządziliśmy ewakuację ludzi do samochodów. Ja z Kasią trwaliśmy jeszcze na posterunku z nadzieją na przejaśnienie 15 minut, potem uciekliśmy do auta.
Siedząc w samochodach rozmawialiśmy, żartowaliśmy, nagrywaliśmy making of'owe wypowiedzi oraz krótką etiudkę "Na Szczecin".
W głębi serc byliśmy jednak przygnębieni: co z filmem? co z całą produkcją?
Po godzinie przestało lać. Postanowiliśmy próbować dalej.
Kamera, dźwięk, aktorzy! wszyscy na plan!
Ale prognozy zapowiadały ulewy do następnego dnia.
Zdołaliśmy raz przelecieć cały dialog i znów zaczęło lać.
Trzeba było podjąć jakąś decyzję.
" Pakujemy się i wracamy do kwater."
Przygnębieni odczekaliśmy aż deszcz osłabnie.
Spakowaliśmy sprzęt. Dominika z Przemkiem wrócili do Warszawy.
Na pocieszenie odpaliliśmy sobie jedną świecę dymną, żeby zobaczyć jak działa.
Cali mokrzy, zapiaszczeni znaleźliśmy się w pokojach Lepiej nie wspominać, jak wyglądał sprzęt i samochody.
Cała produkcja wisiała teraz na włosku.
Zamówiliśmy pizzę i postanowiliśmy zmieścić obydwa planowane dni zdjęciowe w jednym - jutrzejszym.
Plan zakładał pobudkę o 4.30 i ciężką pracę aż do wieczora.
Aktorzy ćwiczyli w pokoju dialog. Leszek, Kasia i ja obmyślaliśmy i spisywaliśmy cały plan ujęć i ustawień kamery. Po północy mogliśmy położyć się na krótki odpoczynek.
Pozostała nam tylko modlitwa o dobrą pogodę.

Michał Wiśniowski

Dzień III (17.05.09r.) pt. Dialog i niemiecki żołnierz

4.30... nie! ja chcę spać!!!
O 5.00 wszyscy byli już obudzeni.
Musieliśmy się zebrać, inaczej cały projekt ległby w gruzach.
Na 6.00 miała przyjechać Dominika.
Niebo było zachmurzone, ale wyglądało na to, że nie padało w nocy.
Spakowaliśmy wszystko i pojechaliśmy na plan.
Od razu wzięliśmy się do pracy. Szło świetnie - sprawnie i szybko.
Ani kropli deszczu.
Najpierw sceny początkowe z Polakiem.
Około godziny 11-12 odwiedził nas konsultant historyczny/były wojskowy, przywożąc grające w filmie, prawdziwe: mauzera i parabellum.
Podczas gdy Mateusz przechodził szkolenie z obsługi broni, Leszek załatwił zgodę na użycie świec dymnych.
Nagraliśmy ujęcia bitewne z Polakiem.
Niebo zaczęło się przejaśniać. Wszystko szło super.
Czas na dialog. Słońce prześwitywało już przez chmury.
W szybkim tempie, prawie bez dubli, nagraliśmy dialog.
Potem sceny końcowe z pistoletem.
Słońce niebezpiecznie zbliżało się ku zachodowi, więc pospiesznie: ja dogrywałem detale, Leszek budował scenografię stanowiska niemieckiego.
Godz 18.00. Sceny Niemca z bronią.
Godz 19.30. Następne ujęcia. Musieliśmy rozstawić lampy.
Pracowaliśmy prężnie do 22, nagrywając jeszcze nocne sceny z podkładaniem miny przez Polaka.
Byliśmy padnięci, a zostało nam jeszcze pakowanie całego sprzętu po nocy.
W ciszy, z twórczym zmęczeniem i świadomością końca zdjęć, pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domów.
Ja usypiałem za kierownicą. W życiu nie czułem takiego zmęczenia.
W domach byliśmy koło godziny 1.00. Każdy padł do łóżka i zasnął od razu.

Produkcja zakończona.

Michał Wiśniowski