opis filmu

Rok 1944.
Dwa okopy.
Dwóch żołnierzy na polu bitwy.
Polak i Niemiec.
Spotykają się przy jednym stole w Wielkanoc.

Film opowiadający historię polskiego żołnierza, który według rozkazu miał wysadzić wrogie jednostki. Nie wszystko poszło zgodnie z planem - jeden Niemiec pozostał przy życiu. Bohaterowie zostają sami w swoich okopach, zastanawiając się co planuje wróg. Niemiec nie ma amunicji, Polak jest ranny po wybuchu. Wiedząc, że jutro będzie Wielkanoc, polski żołnierz wymyśla podstęp i wprowadza go w życie. Wrogowie spotykają się następnego dnia przy jednym stole.

Dzień I (15.05.09r.) pt. Polski żołnierz

Noc była krótka.
Wczesne wstawanie i walka z pakowaniem całego sprzętu i 5-osobowej ekipy (reżyser, operator, aktorzy i kierownik planu) w dwa samochody zakończyły się sukcesem. Po napełnieniu samochodów i agregatu paliwem wyruszyliśmy.
Droga do Starych Grochali, z powodu korków, trwała ponad godzinę.
Pogoda zapowiadała się cudownie - czyste niebo, słoneczko grzało.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, znaleźliśmy małą ścieżkę leśną prowadzącą wprost do "naszej pustyni" i "naszych okopów". Razem z Leszkiem, widząc tę wspaniałą piaskową przestrzeń, poczuliśmy energię i siłę tworzenia. Pomimo nieprzespanej nocy mogliśmy biegać po piasku i cieszyć się plenerem, jaki zdobyliśmy.
Podczas gdy nasza kierownik planu spała w samochodzie, my - dzielne chłopaki, biegaliśmy boso i przygotowywaliśmy worki z piachem. Oznaczało to wypełnienie tych worków i poukładanie ich jak w okopie. Nikt nie spodziewał się, ile może ważyć trochę piachu w worku :)
Scenografię rozkładał Leszek, ja w tym czasie organizowałem sprawy kabli, podglądu, prądu, dźwięku i (najważniejsze!) kamery (sony z5 z przystawką Letus 35 Extreme i obiektywami Nikona 28,50 oraz 85mm).
Koło południa przyjechała Dominika i rozpoczęła się charakteryzacja Przemka, grającego polskiego żołnierza.
Ten dzień mieliśmy przeznaczony na nagranie wszystkich scen w okopie Polaka.
Około godziny 13. rozpoczęliśmy zdjęcia. Kasia - kierownik planu, dbała o dokumentację ujęć i klaps oraz ogólny nadzór całej produkcji.
Mateusz, który tego dnia nie musiał grać, pomógł jako oświetleniowiec i pracował z blendą.
Leszek, jak przystało na reżysera, rozsiadł się przed swoim wielkim ekranem podglądu, nakrył się czarną płachtą i wydawał komendy:
"- kamera! kamera! Michał gotowy? Akcja!
Hej, nic nie widzę! Nie mam podglądu! A - już mam, to akcja!" :)
Na pustyni zrobiło się piekielnie gorąco. Dziwię się, że nie potopiły nam się czarne kable. Z powodu słońca musiałem pracować za kamerą jak pradawni fotograficy, czyli pod płachtą :), bo inaczej nie widziałem ekranu podglądowego.
Wszystko szło bardzo dobrze, słońce zmierzało ku zachodowi.
Nie mogę powiedzieć, że wyrobiliśmy się w czasie, bo ostatnie sceny były kręcone w pośpiechu i w pogoni za światełkiem, ale zadowoleni i zmęczeni zakończyliśmy pierwszy dzień.
Spakowaliśmy cały sprzęt i ruszyliśmy do zarezerwowanych w Kazuniu Bielany kwater.
Gdy już się rozgościliśmy, usiedliśmy przy pizzy i obejrzeliśmy zdjęcia z tego dnia i cały nagrany materiał.
Szczęśliwi i wyczerpani poszliśmy spać.

Michał Wiśniowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz